Uwielbiam te zdjecia.. Moglabym sie na nie patrzec doslownie caly dzien. Nie moge ich zmienic, przerobic, lub zobaczyc na ekranie aparatu i powiedziec, ze nie wyszlo, wiec zrobmy jeszcze jedno. To jakby zatrzymane emocje, na jednej malej kartce papieru. Kazdemu polecam z calego serca zainwestowac w taki aparat. Radosc niemala.
To juz wielkanoc. Rok 2016. A przeciez niedawno biegalam pod blokiem w sminuga-dyngusa, 'uciekajac' przed chlopakami.. Oczywista sprawa, ze w ogole nie sprawialo mi to radosci, gdy zostalo na mnie wylanych 10 butelek wody. W ogole sie o to nie prosilam!
A jak braklo wody, to bralo sie za pokrzywy.. Tu juz raczej nie moge uzyc sarkazmu. Bolalo, nie powiem. Satysfakcja jako taka byla. Chora, ale dziecinna. Gdzie sie podzialy te lata..
Gdzie podziala sie beztroskosc, szeroki usmiech i satysfakcja z kazdego dnia. Gdze podziala sie ta niewinna radosc.. Cholera, czy ja sie o to prosilam?
Prawda, niby jestem starsza, odpowiedzialna, mam cale zycie przed soba.. A za co te odsetki na koncie w banku, ja sie pytam? Od kiedy musze robic przelewy, czy gotowac mojemu chkopakowi? Od kiedy nosze 1000% odpowdzialnosc za swoje czyny i slowa? Od kiedy mama nie przytula, tlumaczy, lub glaszcze po glowie? Od kiedy nie moge budzic sie przy boku mojej babci?
Mialam przecudwone dziecinstwo. I chyba nie ma takich slow, ktorymi moglabym opisac, jak cudowne ono bylo. Bylo wypelnione smiechem, cieplem, i prawdziwymi przyjaciolmi. Wspinankami na drzewie, siniakami i ogromnymi podkladami milosci. Z kazdej znanej mi wtedy strony...
A teraz czas niestety wracac.. Do obowiazkow, pracy, szkoly.. Do danego komus slowa, do spelnienia marzen, czy tez praca nad soba samym..
I cholera.. z dnia na dzien przybywa tego co raz wiecej..